Tuesday, May 12, 2009

Olimpijski szlak polskich pięcioboistów

Olimpijski szlak polskich pięcioboistów
Data dodania: 2009-02-19
Pięciobój nowoczesny od początków swego istnienia związany był z wojskiem. Początkowo zwany „oficerskim", stanowił jedną z konkurencji sprawdzających przygotowanie żołnierza. Każdy wojak musiał umieć pływać, biegać strzelać, jeździć konno i walczyć białą bronią.

W 1911 roku pięciobój został przyjęty do rodziny sportów olimpijskich. Rok później, podczas Igrzysk V Olimpiady w Sztokholmie, pięcioboiści - oficerowie pokazali światu nowy, jakże piękny i rycerski sport. Komplet medali trafił do Szwedów, którzy zdominowali dyscyplinę w pierwszych dekadach XX wieku.

Polacy jadą na igrzyska
Polacy debiutowali dopiero w 1928 roku - w igrzyskach w Amsterdamie. Dużym sukcesem było zwycięstwo Stefana Szelestowskiego w biegu przełajowym. Najlepszym Polakiem w kwalifikacji ogólnej był Zenon Małłysko - zajął 12. miejsce. Szelestowski był 26, Franciszek Koprowski 34, a Jan Baran nie ukończył zawodów z powodu kontuzji nogi.

Nikt pewnie wtedy nie przewidywał, że na następny start Polaków trzeba będzie czekać aż 32 lata. Kiedy formowano reprezentację do olimpiady w Rzymie nie rezerwowano miejsc dla pięcioboistów. Trzeba było długo przekonywać PKOl, że nasza drużyna ma szansę zdobyć wysoką lokatę. Ryzyko opłaciło się: Polska uplasowała się na 5. pozycji. Stanisław Przybylski był siódmy, Jarosław Paszkiewicz dziesiąty, a Kazimierz Mazur dwudziesty. Można było mówić o sukcesie.

Początki ery Peciaka
Podczas igrzysk rozgrywanych w Monachium w 1972 roku zobaczono po raz pierwszy Janusza Peciaka. Jak się później okazało pełnię swych możliwości zawodnik stołecznej Legii pokazał podczas kolejnej olimpiady. W Monachium Peciak zajął dopiero 21 miejsce. Lepszy od niego był Ryszard Wach - 13miejsce. Stanisław Skwira uplasował się na 40 pozycji. Drużyna zajęła ósme miejsce.

Mamy złoto
Cztery lata później, w Montrealu, liderem naszego zespołu był Janusz Peciak. Obok niego wystartował świetny pływak, olimpijczyk z 1968 i 1972 roku w pływaniu Zbigniew Pacelt i Krzysztof Trybusiewicz.
Peciak od początku rywalizacji trzymał się czołówki. Dobrze zaprezentował się w jeździe konnej i szermierce. Po strzelaniu, które wygrali Czechosłowacy przed Bułgarami nasza drużyna i Peciak indywidualnie zajmowali trzecią pozycję. Zaczęły się wielkie, medalowe emocje. Pływanie przyniosło drugie miejsce Paceltowi, a trzecie naszej drużynie. Przed ostatnią konkurencją - biegiem, Polska była trzecia. Peciak zajmował piąte miejsce z bardzo dużymi szansami na medal, jednak strata do prowadzącego Rosjanina wydawała się zbyt dużą do odrobienia na trasie czterokilometrowego crossu. Polak postanowił zaryzykować i powalczyć o najwyższy laur - po niesamowitym biegu sięgnął po olimpijskie złoto! Drużyna w biegu była druga, ale to nie wystarczyło do utrzymania trzeciej lokaty. Ostatecznie zajęła czwarte miejsce.
Przed igrzyskami 1980 roku w Moskwie apetyty były duże. Niestety nie udało się powtórzyć sukcesu z Montrealu. Polacy wygrali jazdę konną, ale słabo strzelali i fechtowali. Ostatecznie drużyna zajęła czwarte miejsce. Janusz Peciak był szósty, Marek Bajan osiemnasty, Jan Olesiński jedenasty.

Polacy chcieli powetować sobie moskiewską porażkę w Los Angles. Niestety bojkot państw z Bloku Wschodniego uniemożliwił rywalizację również pięcioboistom. Janusz Peciak zakończył karierę sportową, a rozpoczął pracę trenerską z reprezentacją USA. Na igrzyska olimpijskie do Seula Polacy pojechali w eksperymentalnym składzie - doświadczony Wiesław Chmielewski i młodzi Maciej Czyżowicz i Arkadiusz Skrzypaszek. Ostatecznie drużyna była dziewiąta, Maciej Czyżowicz piętnasty, Arkadiusz Skrzypaszek dwudziesty trzeci, Wiesław Chmielewski pięćdziesiąty trzeci. Doświadczenie zebrane w Korei miało zaprocentować za cztery lata.

Dwa złote medale!
Na Igrzyska 25. Olimpiady w Barcelonie wyjeżdżano z wielkimi nadziejami na sukces: Arkadiusz Skrzypaszek był aktualnym mistrzem świata, a drużyna, ze znanym już z Seulu Czyżowiczem i nowym w składzie Dariuszem Goździakiem, należała do najlepszych na świecie. Polski pięciobój nowoczesny miał potwierdzić swoją pozycję w igrzyskach w Barcelonie.
Polacy rozpoczęli świetnie: w szermierce Skrzypaszek i drużyna zajęli drugie miejsce. Po słabszym pływaniu rozegrane w tym samym dniu strzelanie przyniosło następne przetasowania. Najlepsi okazali się Polacy. Skrzypaszek i nasza drużyna wyszli na prowadzenie. W czwartej konkurencji jaką był bieg najlepszym z Polaków był Skrzypaszek, a drużyna zajęła ósme miejsce. W obu klasyfikacjach spadliśmy na drugą pozycję. Skrzypaszka wyprzedził Rosjanin Zenowka, a drużynę Wspólnota Niepodległych Państw. O podziale medali miała zadecydować jazda konna. Kto lepiej wylosuje konie? Kto lepiej pojedzie? Goździak i Czyżowicz przejechali parcour nieźle, Skrzypaszek rewelacyjnie - zaledwie dwie zrzutki. Na jakie miejsca to wystarczy? Trzeba było czekać na potknięcia rywali, a ci nie radzili sobie ze stresem i trudnym, olimpijskim parcourem. Zenovka - lider po czterech konkurencjach, spadł z konia, tracąc tym samym szansę na triumf w obu klasyfikacjach. Błąd Rosjanina wykorzystali Polacy. Mistrzem olimpijskim został Arkadiusz Skrzypaszek i polska drużyna! Dwa złote medale. Tego jeszcze nie było!

Przed kolejnymi igrzyskami nastąpiło wiele zmian w pięciobojowym regulaminie. Zmieniono ostrą broń na pistolet pneumatyczny, trasę crossu skrócono do trzech kilometrów i wycofano konkurencje drużynową. Cała rywalizacja miała odbywać się jednego dnia. W igrzyskach w Atlancie wystartował zaledwie 21-letni legionista Igor Warabida oraz weteran Maciej Czyżowicz. Po trzech konkurencjach obaj Polacy plasowali się w drugiej dziesiątce. Jazda konna znowu przyniosła wiele zmian. Igor pokonał parcour bezbłędnie i po doskonałym biegu zajął ostatecznie doskonałą, piątą pozycję. Czyżowicz był 27.

Czas na kobiety
Po Atlancie czekały nas kolejne zmiany. Dystans pływania zmniejszono do 200 metrów, a biegu do 3000 metrów dla kobiet i mężczyzn. Jednak najważniejszą informacją było wprowadzenie na olimpijskie areny (kosztem klasyfikacji drużynowej) kobiet! A przecież nasz pięciobój miał się czym pochwalić: cztery Polki były mistrzyniami świata, a w drużynie i sztafecie triumfowały w światowym czempionacie kilkadziesiąt razy. W związku z tym jadąc na igrzyska do Sydney wielkie nadzieje wiązaliśmy przede wszystkim ze startem kobiet: Doroty Idzi i Pauliny Boenisz. Wśród mężczyzn reprezentował nas ponownie Igor Warabida. Niestety zabrakło medali. Warabida nie potwierdził sukcesu sprzed czterech lat i zajął ostatecznie piętnastą pozycję. Boenisz , mistrzyni Europy z 1998 roku, po dobrej jeździe konnej i biegu uplasowała się na piątym miejscu. O dużym pechu mogła mówić Dorota Idzi. Jadąc na igrzyska w gronie faworytek rozchorowała się po przylocie do Australii. Mistrzyni świata z 1988 roku, nie dochodząc do pełni sił przed startem, zajęła ostatecznie szesnaste miejsce.
Na kolejne igrzyska, w 2004 roku Atenach, pojechaliśmy pełnym, czteroosobowym składem. W rywalizacji mężczyzn po trzech konkurencjach zapachniało sensacją. Marcin Horbacz zajmował drugie miejsce. Niestety bardzo słaby przejazd na parcourze zaprzepaścił medalową szansę. Również drugi reprezentant Polski Andrzej Stefanek popełnił na koniach zbyt wiele błędów. Ostatecznie panowie zajęli odpowiednio 32. i 30. miejsce. Pozostało nam liczyć na panie: Paulinę Boenisz i mistrzynię świata juniorek Sylwie Czwojdzińską. Jak się okazało o włos od medalu była Czwojdzińska - ostatecznie szósta. Boenisz po słabej szermierce, ale świetnym biegu dziesiąta.
W Pekinie
Na kolejną medalową szansę przyszło nam czekać do ubiegłorocznych igrzysk rozgrywanych w Pekinie. Wśród pań reprezentowała nas „ateńska dwójka": Boenisz i Czwojdzińska. W rywalizacji panów Horbacz i jeszcze junior - Bartosz Majewski. Rozpoczęli mężczyźni. Horbacz, po tradycyjnie bardzo dobrym strzelaniu, stracił zbyt wiele punktów na szermierce, by liczyć się w walce o medale. Ostatecznie zakończył rywalizację na 13. pozycji. Końską „loterię" mógł wykorzystać Majewski, lecz również do niego nie uśmiechnęło się szczęście. Zwyciężając w ostatniej konkurencji jaką był bieg, zdołał przesunąć się na 22. miejsce. Dzień później rywalizowały panie. Paulina Boenisz osiągnęła znakomite wyniki we wszystkich pięciu konkurencjach - punktów wystarczyło na piąte miejsce. Do medalu zabrakło naprawdę niewiele. Sylwia Czwojdzińska po słabszym występie w konkurencjach technicznych, ostatecznie została sklasyfikowana na 17. pozycji.

Dotychczas w igrzyskach olimpijskich Polacy startowali dziesięciokrotnie. Wystartowało dwudziestu dziewięciu zawodników i sześć zawodniczek. Zdobyliśmy trzy złote medale. Nie mamy się czego wstydzić, jednak wciąż czekamy na kolejne krążki. Przed kolejnym olimpijskim startem czeka nas rewolucja w pięciobojowym regulaminie. Aby uatrakcyjnić zawody postanowiono - na wzór biathlonu - połączyć bieg ze strzelaniem. Czy jest to recepta na małą medialność naszej pięknej, jednak niedocenianej dyscypliny? Czas pokaże. Już za trzy lata w Londynie...

No comments: